Tanecznym krokiem zeszła na dół, do kuchni w celu zrobienia sobie jakiegoś śniadania. Nie chciała budzić siostry. Byłaby wtedy zmuszona do rozmowy, a tego bała się jak ognia. Wydawało się to dziecinne, przecież do tej konfrontacji i tak, prędzej czy później, dojdzie. Doskonale o tym wiedziała, ale i tak starała się jak najbardziej to opóźniać. Szybko załatwiła poranną toaletę i poszła do pracy. Pracy, która jeszcze kilka dni wcześniej była jej utrapieniem, znowu stała się źródłem radości. Przelotnie przywitała się z chłopakami i zabrała się za pisanie artykułów do prasy. Zbliżało się Gran Derbi, więc emocji było co nie miara. A gdzie emocje, tam i media. Szczerze nienawidziła tej części swojej pracy. Nadmuchiwanie balonika, kto jest faworytem, kto tym razem pokaże przeciwnikowi, gdzie jego miejsce, czy górą będzie Messi czy Ronaldo. I jeszcze ta wszędobylska nienawiść, której tak naprawdę w ogóle nie było. Kolejna wyssana z palca plotka o rzekomych złych stosunkach między crackami obu zespołów. Ona starała się być inna. Przyjaźń z Kasią nauczyła ją szacunku, nawet w sytuacjach ekstremalnych. Na tym opierały się ich relacje. Na szacunku i zaufaniu, że jedna nigdy nie będzie drwić z upodobań drugiej. Udało im się zachować idealną harmonię, jeśli chodzi o sprawy czysto piłkarskie.
Praca zleciała jej bardzo szybko. Nim się obejrzała, wybiła 15:00. Pozbierała papiery, a chowając telefon do torby zauważyła nieodczytanego sms-a.
"Jak tam przygotowania do GD? Przygotujcie dla mnie dodatkowy materac. ;) Cesc."
Natychmiastowa poprawa humoru, zepsutego lekko przez tę el-classicową pompę. Dobrze będzie spotkać się z przyjacielem.
~*~
- Jak w szpitalu? - spytał Sergio, otwierając drzwi samochodu od strony pasażera. Pocałowała go w odpowiedzi i jednocześnie na powitanie. Następnie dodała:
- Bardzo dobrze, a nawet lepiej. - usiadła w fotelu i zapięła pasy . Ramos momentalnie znalazł się na miejscu kierowcy.
- A to z jakiego powodu? - skradł jej całusa, a następnie odpalił maszynę.
- Moja pacjentka zaszła w ciążę. - powiedziała głosem wiosennego skowronka, jakby oznajmiała światu cud na miarę objawienia,
- To cudownie, ale chyba normalne w twojej pracy, prawda? - spytał lekko zdziwoony piłkarz, zabawnie poruszając przy tym brwiami nawet nie zdając sobie sprawy z tego, jak komiczny obrazek właśnie stworzył. Zaśmiała się na jego słowa.
- Niekoniecznie, bo wiesz, Eva to szczególny przypadek. Jest, to znaczy była, bezpłodna, a dziś okazało się, że już niedługo urodzi malutkie dziecko. Nawet nie wyobrażasz sobie, jacy są szczęśliwi.. - powiedziała rozmarzonym tonem Kasia. I tak minęła im podróż. Ona z pasją opowiadała o jednym, na pozór zwyczajnym, roboczym dniu, a on słuchał wszystkiego z zaangażowaniem. Nawet nie zauważyła, jak Hiszpan skręca na parking swojego, a nie dziewczyn, domu.
- To porwanie? - spytała, podnosząc jedną brew. W odpowiedzi usłyszała tylko śmiech obrońcy, który w ułanku sekundy znalazł się bardzo blisko niej.
- Po prostu strasznie się za tobą stęskniłem, kochanie. - spojrzał w jej oczy tak, że czuła, jakby widział wszystkie jej małe grzeszki i wady. Jego spojrzenia sprawiło, że zapomniała, jak się mówi. Cicho odchrząknęła.
- Przecież mieszkam zaledwie kilkaset metrów dalej.
- Nadal zbyt daleko ode mnie. - uśmiechnał się szelmowsko i przyciągnął ją do siebie.
- Głupek. - skwitowała zachowanie Hiszpana i ze śmiechem oraz ręką obrońcy w swojej dłoni ruszyła w stronę drzwi wejściowych.
~*~
Postawił torbę treningową w przedpokoju i wrócił do salonu. Zastał ją stojącą tyłem, wpatrzoną w małą fotografię umieszczoną na stoliku. Podszedł cicho i objął ją w pasie.- To było.. - próbowała przypomnieć sobie scenę ukazaną na zdjęciu.
- Nasza pierwsza wycieczka poza miasto. - pocałował ją w policzek, a ona odwróciła się do niego przodem i objęła go wokół szyi.
- Czy to było wtedy, gdy znalezliśmy to gniazdo pełne małych, słodkich łabędziątek razem w ich matką? - mruknął cicho na znak potwierdzenia jej słów.
- Życie jest cudowne, wiesz?
- Wiem, że zdania na ten temat są podzielone.
- Nie o to mi chodzi.. - rzekła z lekkim zażenowaniem. - Życie. Idealna całość złożona z miliardów małych czątek. Czy to nie genialne, że ta mała roślinka - wskazała małego kaktusa stojącego na parapecie - i jej podobne, dzięki swojej budowie, wytwarza tlen i tym samym pozwala nam żyć? - zrobiła przerwę i zatopiła się w jego tęczówkach. - Idealna całość - powtórzyła szeptem.
Podziwiał ją. Patrzył na nią i podziwiał jej pasję, zaangażowanie. Niezmierzoną energię tkwiącą w tym małym ciałku. To, jak kochała życie, zawierające wcale nie mało trosk. Znał jej przeszłość, wiedział, co miała w Polsce. I tak nagle, w jednej chwili zapragnął jej to wszystko wynagrodzić. Wynagrodzić i jednocześnie zapragnął, by ona podzieliła się z nim tym, co miała w sobie. Jej przepisem na życie. Tym, czego on, mający można powiedzieć wszystko, nigdy nie posiadał. Wpił się w jej usta. Zachłannie, jakby to miał ich być ich ostatni pocałunek. Jak Romeo, egzystujący z myślą, że może stracić swoją Julię. Jakby bał się, że rozstanie się z nim, bo jest za mało idealny. Zabawne, bo ona myślała dokładnie tak samo. Odwzajemniła pocałunek. Idealne połączenie dwójki ludzi wydających się sobie idealnymi. Powoli zaczął odpinać guziki jej bluzki.
- Spokojnie, skarbie. - przerwała czynność, którą wykonywał i z niewinnym uśmiechem spojrzała w jego zdumione oczy. - Nie chcę.
- Dlaczego? - spytał.
- Obiecałam. - odpowiedziała, szukając zrozumienia w jego tęczówkach. Znalazła tam jednak tylko kolejne pytanie.
- Co obiecałaś?
- Że będę dziewicą do ślubu. - spuściła wzrok gotowa na jakiś szyderczy śmiech, cokolwiek. Przecież zawsze tak było. Pogarda. "Średniowieczny tok myślenia". Ujął jej twarz w swe ręce, tak, że nie miała odwrotu. Musiała spojrzeć w jego hipnotyzujące oczy.
- Wyjdź za mnie.
- Idiota. - zaśmiała się, jednak spoważniała, widząc jego wyraz twarzy. - Po prostu jest ktoś, kogo kocham bardziej, niż kogokolwiek na ziemi. Jestem mu to winna. Bo wiesz, ten Ktoś na górze bardzo mi pomógł. - oczy zaszły jej łzami. Jak zwykle, gdy wspominała ten niezbyt ciekawy okres jej życia. Otarł pojedynczą łzę spływającą po jej policzku. Ponownie zwiesiła głowę. Do jej uszu dotarł szept stopera:
- Kocham cię. - dwa słowa, które zawierały właściwie wszystko. Zapewnienie bezpieczeństwa, potrzebę, troskę, miłość.
- Naprawdę? - spytała niepewnie.
- Najbardziej na świecie.
~*~
Wróciła z pracy dość późno, co było spowodowane korkami w centrum Madrytu. Jednak w mieszkaniu nadal nie było Kasi. Może to i lepiej. W końcu będzie mogła porozmawiać z siostrą. Zrobić coś, czego bardzo się bała. Ale przecież nie mogła odwlekać tego w nieskończoność.
- Musimy porozmawiać, Ola. - zaczęła cicho, lecz zdecydowanie.
- Tak wiem, już wcześniej chciałam to zrobić. Ale muszę ci najpierw coś wyjaśnić. - i zaczęła opowiadać. O tym, jak wyglądało życie jej i matki po wyjeździe Pauliny. O tym, jak otworzyła oczy. Na swoje związki, na zachowanie rodzicielki. Opowiadała o tym, że się zmieniła, a ich rodzona matka tej zmiany nie mogła zaakceptować. Zaczęły się krzywe spojrzenia, wyrzuty, czasem nawet groźby okraszone popularnym zwrotem "przynosisz wstyd rodzinie". Nie potrafiła, nie mogła tego wytrzymać. Wzięła wszystko, co miała i wyjechała.
Podczas swojego monologu ledwie powstrzymywała łzy. Paulinie zrobiło się żal siostry, mimo że nie do końca wierzyła jej opowieści. Ale przecież przeżywała dokładnie to samo. Odrzucenie. I dokładnie tak samo jak Ola zapragnęła zacząć od nowa. Jednak Paulina miała swojego przyjaciela. Pocieszyciela w trudnych chwilach, przewodnika, który zawsze pomoże. Miała Kasię.
Wstała i mocno przytuliła siostrę. Chciała w ten sposób pokazać, że będzie ją wspierać, że zawsze ma swoją małą siostrzyczkę, gotową pomóc.
Że będzie jej Kasią.
___________________________________________
Uf, zmieściłam się. Chyba najbardziej romantyczny odcinek w mojej karierze. Tak wiem, obiecałam pojawienie się Cesca i tego-kogoś, ale zapomniałam, że zaspoilerowałam wam kolejny, a nie ten odcinek.
bye, bye :*