Nie chciała się przyznać do tego, że ta praca to coś nie dla niej, że jednak powinna z tego zrezygnować, albo przynajmniej coś zmienić. Nadal w jakiś sposób to kochała. Jednak bardzo cierpiała.
Pojechała na lotnisku w kiepskim nastroju. Dziś znowu była świadkiem zerwania Sergio z jakąś mało znaną modelką. Dziewczyna była kompletnie załamana, płakała, by do niej wrócił, jednak on był niewzruszony. Paulina z trudem powstrzymywała się od podejścia do obrońcy i dania mu siarczystego policzka. Musiała się jednak opanować, albo znaleźć sposób, jak sobie z tym wszystkim radzić. W tym miała pomóc jej Kasia. Bardzo na to liczyła. W końcu jej mogła powiedzieć wszystko.
Stała tam i czekała. Gdy w końcu zobaczyła swoją przyjaciółkę, na jej twarzy zagościł uśmiech. Dla niej mogła udawać, że wszystko jest "OK", nawet jeśli tak nie było. Przecież z nią już tak będzie. Paulina podbiegła do niej i wyściskała tak, że ta druga nie mogła oddychać.
- Puść mnie, bo się duszę! I postaw mnie na ziemie!- wyszeptała resztkami tchu szatynka. Była o wiele niższa i drobniejsza niż jej przyjaciółka, więc w takich sytuacjach z góry była skazana na podnoszenie, ściskanie i tym podobne. Uroki ich przyjaźni.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo się cieszę, że już tu jesteś. - spełniła prośbę Kasi, a postawiwszy ją na ziemię, jeszcze raz ją uściskała.
- Właśnie widzę. Urocze przywitanie kochana! - odpowiedziała, gdy już uwolniła się ze "szpon" przyjaciółki.
- Oj tam, oj tam. Daj walizkę i idziemy. - zignorowała obrażoną dziewczyny, wzięła jej bagaż i udała się w stronę drzwi wyjściowych, podczas gdy Kasia stała uparcia w miejscu, mówiąc, że "wraca do Barcelony".
- No chodź, mam w domu naleśniki. - nie trzeba było długo czekać na reakcję szatynki. Z naburmuszoną miną dogoniła Paulinę. Nie mogła się powstrzymać, przed pojawieniem się na jej twarzy uśmiechu zamiast grymasu. Nie tylko w powodu przepysznej potrawy, którą niedługo skonsumuje, ale też dlatego, że uświadomiła sobie, jak ważne są dla nich to krótkie sprzeczki. Że beż nich byłaby nieszczęśliwa. Rzeczy, które kiedyś były nieznośną codziennością, teraz stały się najbardziej pożądanym przez nią towarem, który była gotowa kupić za wszelką cenę. Tak bardzo za nimi tęskniła! Wsiadły do samochodu i odjechały z płyty madryckiego lotniska. Podczas jazdy cały czas śpiewały piosenki lecące w radiu. Ich ulubione - latynoskie. Tańczyły do melodii "Podrywu w Madrycie", co z ich możliwościami, wyglądało bardziej jak atak jakiejś choroby. Mimo, że nie czuły się w tym momencie najlepiej, postanowiły o tym tymczasowo zapomnieć. Mają jeszcze czas na zwierzenia. Gdy tylko Paulina otworzyła drzwi do swojego domu, Kasia wparowała do środka w poszukiwaniu naleśników, szybko odnalazła kuchnię, gdzie, ku swojemu niepocieszeniu, nie znalazła ulubionej potrawy.
- Okłamałaś mnie! - odwróciła się w stronę blondynki, która nie mogła powstrzymać cichego chichotu, wydobywającego się z jej ust . Jej opór długo nie trwał i teraz siedziała na kuchennym krześle zrywając boku ze śmiechu. Kasi jednak nie było do śmiechu i znowu stała po środku kuchni obrażona.
- Właściwie to mam wszystkie składniki, więc można byłoby uznać, że mam naleśniki. Tylko rozłożone na czynniki pierwsze. - powiedziała Paulina, gdy już się lekko uspokoiła. - No nie gniewaj się, zrobimy je.
- Dobra, ale ty smażysz! - żadna nie lubiła tego robić, więc była to odpowiednia kara za kłamstwo. Zadowolona z siebie Kasia zaczęła poszukiwania mąki, jajek oraz innych składników.
Po skończonym posiłku obie padły bezwładnie na kanapę. Z przejedzenia nie miały sił na nic.
- Co robimy? - spytała szatynka głosem, jakby za chwilę miała skonać.
- Muszę kupić sobie nową sukienkę, bo idę na jakiś bal w Realu. Będę przeprowadzała wywiady. - tym samym głosem odpowiedziały zodiakalne Bliźnięta.
- I mam iść z tobą na zakupy tylko po to, żeby mówić ci, jak bardzo źle wyglądasz w kolejnych sukienkach? - zażartowała Kasia i zaczęła się śmiać, jednak przez pełny brzuch wywołało to tylko ból. Jęknęła cicho.
- Widzisz, Bóg się pokarał. Nie wolno się w innych śmiać! A poza tym, to ja będę robiła to samo, gdyż ty też idziesz na ten bal. Szef pozwolił mi cię zabrać. Będzie moją "osobą towarzyszącą".
- Co? Nie, tam będzie nudno. Z resztą, to z Realu..
- Nie narzekaj, sklepy są otwarte do 20., więc pewnie niedługo będziemy musiały iść. - po tych słowach obie jednocześnie spojrzały na swoje zegarki. Widząc godzinę 17.30, Kasia zerwała się na nogi i pobiegła do łazienki.
- Ja zajmuję - zdążyła jedynie krzyknąć i już schowała się w pomieszczeniu.
Paulina ociężale wstała i skierowała się do pokoju, by przygotować potrzebne jej rzeczy.
Po 2 godzinach zakupów wróciły wymęczone do domu. Na szczęście znalazły to, czego potrzebowały, więc dzień mogły zaliczyć do tych udanych. Po kolacji i podstawowych zabiegach higienicznych postanowiły iść spać. Jednak Kasia zasnąć nie mogła. Może to efekt tak zwanej pierwszej nocy? Zawsze miała z tym problem. Zaczęła rozmyślać. Mimowolnie jej myśli skierowały się na Cesca. Myślała o tym, czy ich przyjaźń wytrzyma. One dały radę, jednak z perspektywy czasy, było to normalne. Już w Polsce często wyjeżdżały, więc zdążyły się przyzwyczaić. A jak z Hiszpanem? W końcu znają się niezbyt długo. Podeszła do szafki, gdzie leżała jej torba, z której wyjęła jego koszulkę. Cały czas pachniała jego perfumami. Przytuliła ją do siebie i w taki oto sposób oddała się w ramiona Morfeusza.
Następnego dnia wstała trochę po 9. Miała jeszcze dużo czasu, gdyż szpital w Barcelonie pomógł jej znaleźć pracę w Madrycie, a rozmowę kwalifikacyjną miała dopiero za 4 godziny. Posprzątała i zrobiła sobie śniadanie. Następnie postanowiła się rozpakować. Po wykonaniu tej czynności wzięła swój mały aparat do ręki w celu obejrzenia zdjęć sprzed kilku tygodni. Przy każdym zatrzymywała się co najmniej kilka minut, by odświeżyć wspomnienia z tamtych dni. Gdy skończyła, spojrzała na zegarek: 12:47. Wstała i zaczęła gorączkowo szukać odpowiednich ubrań, czego wcześniej oczywiście nie zrobiła. Szybko się umalowała i wyszła. Wzięłaby taksówkę, jednak za długo musiałaby czekać na pojazd. Z resztą, szpital był niedaleko, a że jej zostało zaledwie 15 minut, postanowiła biec. W obcasach. Skutków tego można sobie wyobrażać, jednak jakimś cudem dotarła cała i zdrowa do, być może, swojej nowej pracy. Cała ona.
Na szczęście rozmowa przebiegła pomyślnie, więc Kasia mogła być z siebie zadowolona. Doktor poinformował ja, że pracę może zacząć już jutro, co bardzo dziewczynę uszczęśliwiło. Nie lubiła całymi dniami siedzieć w domu. Wróciła spacerkiem do domu, zrobiła obiad i czekała na powrót przyjaciółki.
Kolejne dni mijały im podobnie: Paulina szła do swojej pracy, Kasia do swojej i spotykały się późnymi popołudniami w domu. Zazwyczaj nie miały sił nic robić, więc momentalnie lądowały w łóżku i zasypiały. Piątek również był taki. Jednak już w sobotę miał się odbyć bal dla graczy i pracowników Realu Madryt, na który szły. W czasie gdy blondynka siedziała już gotowa na kanapie w salonie ubrana w piękną, łososiową sukienkę do połowy ud, szatynka dopiero się malowała, a miały jeszcze tylko pół godziny!
- Pośpiesz się! - nagliła przyjaciółkę Paulina.
- Dobra, dobra, już idę. Widziałaś mój telefon?
- Tam jest. - dziewczyna wskazała ręką blat stołu kuchennego.
- Kurczę, rozładowany. Myślisz, że będą mieli tam jakieś gniazdko? - spytała, a widząc pełną dezaprobaty minę przyjaciółki, dodała:
- No co? Przecież muszę go mieć.
- Dobra, nieważne, bierz wszystko i idziemy, bo przez ciebie to chyba mnie z roboty wywalą - powiedziała lekko zdenerwowana Paulina i razem wyszły z domu.
___________________________________________________
Nie podoba mi się. Czekam na wenę, kurczę no!
Bye, bye :*
dobry jest :)
OdpowiedzUsuńxx
jest fajnie.:D nie potrzebna ci wena do pisania zaje**stych rozdziałów.:D
OdpowiedzUsuńCzekam na dalej.
Zapraszam do mnie.♥
No witam , witam..
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam wszystkie rozdziały i cholernie mi się podoba ...
Fabs *.* kocham normalnie ... <3
Tak więc pragnę poprosić cię o informowanie mnie l rozdziałach , jeśli to możliwe na http://stories-bynikaaaa.blogspot.com/ nie obrażę się też jeśli przeczytasz chociaż kawałek , bo pewnie więcej nie dasz rady , ale no :D
Ciekawe co będzie na baluu :D Nie no, nie lubić Ramosa.. hah :D JA go uwielbiam. Czekam na kolejną notkę!
OdpowiedzUsuńhttp://male-jest-wredne.blogspot.com ---> Zapraszam na nowy rozdział :D
owszem, z tego powodu usunęłam mow--szeptem... choć to troszkę skomplikowane xD :)
OdpowiedzUsuńwww.gorzki-smak.blogspot.com zapraszam na nowość
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę doczekać się balu. :) Liczę na jakąś konfrontację między Sergio, a Pauliną. :D
OdpowiedzUsuńNie wiem, co mam napisać. Po prostu: rozdział jest fajny!
Pozdrawiam! :*
JA CHCĘ JUŻ BALUU!
OdpowiedzUsuńOdcinek jest boski, oczywiście jak zawsze, no i nie narzekaj, że ci się nie podoba, bo jest mega! ;D
http://www.bloem-van-de-liefde.blogspot.com/ zapraszam ;)
Pozdrawiam ;*
http://male-jest-wredne.blogspot.com ---> zapraszam na nowy rozdział ;d
OdpowiedzUsuńjaa znalazłam ten blog... Byłam tu kiedyś zaczęłam czytać i sb nigdzie nie zapisałam :/
OdpowiedzUsuńOK Teraz mam czas to bd czytać :)
Zapraszam do mnie:
el-temperamento-del-sol-y-del-mar.blogspot.com/
PS. Jest Czesiu ;p
Ach, jutro Twoje opowiadanie zostanie pożarte przez moją osobę. :)
Usuńhttp://el-temperamento-del-sol-y-del-mar.blogspot.com/ - zapraszam na 12 rozdział :)
UsuńMam nadzieję, że się spodoba ;p