niedziela, 2 grudnia 2012

4. Mocno w to wierzyła.



Pierwszy dzień w pracy. Pełen wątpliwości. Obaw. Jak tam będzie? Standardowe pytania każdego nowicjusza, każdej nowicjuszki. Ale ona jakoś się nie bała. Czuła, że tam będzie jej dobrze. Że ta praca będzie jej azylem. Azylem, do którego będzie mogła się schować przed całym złem. Bo nawet tutaj, w słonecznym Madrycie, istnieje zło. Była realistką, więc wolała się zabezpieczyć. Zabezpieczeniem miał być Real Madryt. Nie mogło być inaczej. Mocno w to wierzyła.

-Nie bądź śmieszna, nigdy ci się to nie uda.

Słyszała te słowa w swojej głowie. Słowa jej rodzicielki, jej znajomych.

-Warto mieć marzenia... nawet te... nierealne.

Nawet ulubiona nauczycielka w nią nie wierzyła. Ale czy były nierealne? Wtedy tak myślała. A jednak! Jednak się udało. Wbrew wszystkiemu i wszystkim. Zbyt wiele wycierpiała znosząc te wszystkie upokorzenia...

 -Jesteście już na tyle dorośli, że możecie powiedzieć, co chcecie w życiu robić. Paulino może się wypowiesz?
- Chciałabym być dziennikarką. Chciałabym też pracować w Madrycie. W Realu Madryt.

Śmiech klasy. Złośliwy uśmieszek nauczyciela. Lecz jej głowa uniesiona do góry. Ale w sercu tak wielki żal. Tyle złych wspomnień. Jak to dobrze, że była Kasia. Ona jedyna podtrzymywała ją w dążeniu do tego celu. Dziwne? Na pewno nie. Dwie pozytywnie rąbnięte przeciwko całemu światu. Uśmiechnęła się pod nosem. Nie mogła pozwolić, aby to wszystko poszło na marne. A już na pewno nie może pozwolić na to, żeby jej błędy zniszczyły pięknie zapowiadającą się przyszłość w Madrycie.

Ubrała się elegancko i wyszła z wynajmowanego mieszkania. Przez ogromne korki w centrum miasta, dotarła na miejsce pół godziny później, niźli chciała, na szczęście nie na tyle późno, by była spóźniona. Przed wejściem na teren Valdebebas i jednocześnie teren telewizji, wzięła głęboki oddech. "A więc tak to wszystko się zacznie." - pomyślała i przekroczyła sobie tylko znaną granicę. Granicę, która tak jak oddziela państwa, tak oddzielała jej "życia". To w Polsce i to tutaj, w Hiszpanii. Pierwszą taką "granicę" przekroczyła po wyjściu z samolotu, jednak to dopiero w Valdebebas dopełniła obrzędu zamknięcia jednego rozdziału i zaczęcia nowego. Przez chwilę była zagubiona. Jakby nagle jej znajomość języka hiszpańskiego gdzieś się ulotniła. Nie wiedziała, gdzie iść, ani kogo spytać. Nogi same zaprowadziły ją tam, gdzie trzeba. 
- Weź się z garść! To może być twoja jedyna szansa! - starała się przemówić do swojego rozumu, nie zdając sobie sprawy, że powiedziała to na głos. 
- Przepraszam, szuka Pani czegoś? Mogę pomóc. - nie musiała się odwracać, żeby wiedzieć, do kogo należał ten głos. Słodki, jednocześnie bardzo męski. Jeśli teraz się obejrzy, zobaczy najprzystojniejszego i najlepszego środkowego obrońcę świata. Jej kochanie. Nie, takiej pokusie nie mogła się oprzeć.
- Właściwie nie, dziękuję. Po prostu będę tu pracowała i się trochę boję. - odwróciła się i spojrzała w jego oczy. Cudowne. I śmiejące się. 
- Jestem Sergio. Też tutaj pracuję. - posłał jej najsłodszy uśmiech hiszpańskiego sportu. 
- Paulina. Paulina Pszczółka. - i ona się przedstawiła. 
- Trochę cię obserwowałem - zrobił małą pauzę - i wyglądałaś na bardzo zdenerwowaną. Nie każdy mówi sam do siebie... - kolejny piękny uśmiech. Nogi jak z waty. Kołatające serce w piersi. To właśnie działo się w organami ciała blondynki. A do tego, zaraz spotkanie z prezesem. Jak ona to przeżyje? Była perfekcjonistką, ale co z tego, skoro miała przed sobą samego Sergio Ramosa. Niby wiedziała, że spotykanie się z nimi będzie od teraz jej codziennością. No właśnie, niby. Bo w praktyce, była zaskoczona niczym małe dziecko oczekujące w Wigilię pierwszej gwiazdki. Wie ono, że ciało niebieskie się pojawi, jednak i tak jest zdziwione, gdy to już się stanie. I stała tak przed nim nic nie mówiąc, uśmiechając się, jakby coś jej dolegało, ciągle nie dowierzając swoim oczom. Niezręczną ciszę, panującą wokół nich, przerwał,  ni stąd, ni zowąd, szef madryckiej telewizji, wychodząc z gabinetu. 
- Witam Panią. Zapraszam do środka. - wskazał ręką drzwi pomieszczenia i przepuścił dziewczynę w przejściu.
- Do zobaczenia w pracy. - puścił jej oczko i skierował się w stronę ośrodka, w którym pozostali już ciężko trenowali.  

- Ramos! Dodatkowe kółka za spóźnienie! - głos trenera dotarł do niego szybciej niż zdążył postawić stopę na murawie. Z Mou nie było żartów, więc posłusznie wykonał polecenie.

- Ej, czemu się spóźniłeś? - spytał Gonzalo.
- A wiesz, taka jedna dupa będzie teraz z nami wywiady robiła, fotki pstrykała i takie tam. - mówiąc to, na twarzy gracza numer "4" zagościł szeroki uśmiech. Uśmiech dziecka. Paulina była ładną dziewczyną. Możliwe, że była również mądra i inteligentna. Ale on nie zamierzał tego sprawdzać. Zaliczyć. Tylko to chciał  zrobić. Niczego więcej nie zamierzał. Bo po co? Mógł mieć każdą, był młody i bogaty. Nie chciał się przywiązywać do jednej kobiety. To na pewno nie było w jego stylu.
-Oj, Sergio, Sergio. Czy ty kiedykolwiek wydoroślejesz? - spytał ironicznie Argentyńczyk, wracając do ćwiczeń.

~*~

- Będzie Pani robiła to, co dotychczas. Żadnych nowości. Wywiady po treningach, konferencje prasowe. Będzie Pani też jeździła z graczami na mecze wyjazdowe. Wiem, że jest Pani tu od niedawna, więc pomożemy Pani zdobyć jakieś mieszkanie. Pensja powinna Panią zadowolić. Przepraszam, ale trochę się spieszę. Może przedstawię Panią graczom i sztabowi? - cały ten monolog dyrektor Real Madrid Television wygłosił na jednym tchu. Ona siedziała i słuchała. 
- Gdzie mam podpisać? - spytała i po wskazaniu danego miejsca, pozostawiła na kartce papieru swoje nazwisko. 
- Niech mi Pan mówi Paulina. A teraz chodźmy. - skierowała się na mężczyzną z czarnym garniturze.

~*~

- Kończymy na dzisiaj, panowie. Pan Garcia chce wam kogoś przedstawić - powiedział Jose do zziajanych piłkarzy. Byli okropnie zmęczeni, lecz każdy z nich wykrzesał z siebie co się dało, by jak najlepiej wypaść przed nową reporterką.
- Chciałbym wam przedstawić waszą nową koleżankę z pracy. Przejmie obowiązki Danielli, która, jak wiecie, już tu nie pracuje. Paulino, opowiedz coś o sobie. - przedstawił ją krótko szef RMT. 
- Tak więc, nazywam się Paulina Pszczółka, jestem z Polski i od teraz będę prowadziła z wami wywiady i tym podobne.. - co jeszcze ma powiedzieć? To, że lubi koty, czy może powinna już skończyć swoją przemowę? Chłopcy wyglądali jak z krzyża zdjęci, więc nie chciała zabierać im czasu. Z drugiej strony, nie chciała pozostawić po sobie tylko tych kilku zdań.  - ...i jestem wierną fanką Realu Madryt, któremu kibicuję od dziecka. Hala Madrid! - uśmiechnęła się, a wszyscy Los Blancos to odwzajemnili. Pomimo potwornego zmęczenia, każdy znalazł w sobie ziarnko sił, by z nią pogadać i pożartować. Jednak owe zmęczenie dało im się we znaki, więc na ławce, gdzie jeszcze przed chwilą, pełno było graczy w białych koszulkach, teraz został tylko on - Sergio.
- Nie mówiłaś, że jesteś madridistką... - zagaił blondyn.
- Bo nie miałam na to czasu, przecież zdążyłam się tylko przedstawić, z resztą, pierwszą rzeczą, którą mówię nowo poznanej osobie, nie jest to, że kibicuję Realowi. - wstała z ławki, udając się wolnym krokiem w towarzystwie Ramosa w stronę wyjścia.
- Nie, ale zawsze mogłaś się na mnie rzucić. Większość dziewczyn tak robi. Wtedy nie musiałabyś nic mówić. - ukazał rządek białych zębów. Ona tylko się zaśmiała. Chore fanki. Nie jej charakter. 
- Tak, tak, i co jeszcze, Panie Skromny? - zatrzymała się i podniosła delikatnie brew. 
-Nic, oprócz mojej prośby o twój numer i propozycji wspólnego wyjścia na lody. - tak prosto w mostu jej to zaproponował. Po zaledwie kilku godzinach znajomości. Czy to miałaby być randka?! "Wyluzuj, to tylko koleżeńskie spotkanie" -rozum podpowiadał jej, aby dała swój numer piłkarzowi i zgodziła się na jego propozycję. Kuszące. I znowu nie mogła mu się oprzeć. Znowu podświadomie mu uległa. 
- Bardzo chętnie. - wznowiła krok i podała mu te kilka cyferek zapisanych w telefonie. - Do zobaczenia! - pożegnała się z nim i zniknęła z jego pola widzenia.
___________________________________________________________
Mącę, mącę, wiem : >
I o to właśnie mi chodzi.
Chociaż już niedługo wszystko się wyjaśni.
Nie podoba mi się. I tak się spóźniłam, więc musiałam coś wstawić. Takie bez weny. 
:<
Dziękuję za liczne uwagi. Staram się wyciągać z nich wnioski :)
I dziękuję jeszcze za 1000 wejść, nawet nie wiecie, ile to dla mnie znaczy :*

PS: Kolejne odcinki będę raczej wstawiała właśnie w weekendy. W tygodniu w ogóle nie mam czasu :/

Bye, bye.
< 3

8 komentarzy:

  1. Sergio <3 Świetny rozdział! ;p
    Ale coś czuje że wykorzystasz go tylko do złamania serca Pauliny;(
    Mam nadzieje że się mylę ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest Sergio!
    Czytając to cieszę się jak małe dziecko, bo w końcu to Sergio Ramos. ; ))
    Jest świetnie.
    Oj. Mącisz, mącisz. To dobrze. ; DD

    OdpowiedzUsuń
  3. Sergio! <3
    Myślę, że jednak zmieni swoje intencje w stosunku do niej po bliższym poznaniu, a wtedy wkroczy Fabregas. Tak mi się wydaje, ale co ja tam mode wiedzieć? :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. http://gunner-love.blogspot.com/ zapraszam na nowość

    OdpowiedzUsuń
  5. serdecznie zapraszam na nowy rozdział na http://sick-feeling.blogspot.com/ oraz http://the-one-lie.blogspot.com/ :D

    OdpowiedzUsuń
  6. http://kksvshsv.blogspot.com/ nowy rozdział:D
    zapraszam

    OdpowiedzUsuń
  7. Ajj ;D Fajniuchny odcinek! ;D
    No marzenia się spełniają i nie warto z nich rezygnować, kiedy ktoś z góry mówi Ci, że i tak się nie spełnią, bo nie mają racji!
    Czekam na nexta ;D

    OdpowiedzUsuń
  8. chciałabym poinformować, że na badstuber-story.blogspot.com pojawił się rozdział pierwszy. Zapraszam..

    OdpowiedzUsuń