Rozgoryczenie. Smutek. Złość. Chyba najbardziej to ostatnie. Po tym meczu mógł być zły tylko na siebie. To on wszystko spieprzył. To on pozbawił drużynę szans na wygraną, tytuł, na satysfakcję z pokonania wielkiej Barcelony. Ale w tym spotkaniu nie tylko odebrał Realowi jakże cenne punkty, odebrał też coś sobie. Przegrał pierwszą potyczkę z Gonzalo. Pierwszą, która mogła zadecydować o dalszym przebiegu tej ich zimnej wojny. Miał pokazać, że to on jest najlepszym środkowym obrońcą, a Higuain najgorszym napastnikiem. Wyszło zupełnie odwrotnie. Nie dość, że Argentyńczyk strzelił bramkę na 0:1 to jeszcze Ramos popełnił błędy, po których marzenia o wyjeździe z tarczą z Camp Nou zostały na zawsze tylko marzeniami. Zostali ośmieszeni i poniżeni na stadionie wroga. Trzy gole! Tyle strzeliła im Duma Katalonii. Aż tyle. Z czego dwa po błędach właśnie gracza z numerem "4". To on był winien tej dotkliwej porażki. Ty była tylko jego wina. Nikt mu tego nie powiedział, nie musiał, on to wiedział. W szatni wszyscy siedzieli ze spuszczonymi głowami. Blaugrana już mogła świętować tytuł, a oni przegrali wszystko: Ligę, Ligę Mistrzów po porażce w ćwierćfinale z Arsenalem, Puchar Króla po przegranej z Atletico. Nikt nie wskazywał na niego, bo przecież byli drużyną. Drużyną, w której jeden ściągnął resztę na dno.
~*~
Siedziała nieruchomo na swoim miejscu. Nie wierzyła w to, co przed chwilą zobaczyła na murawie. Przecież to nie był TEN Madryt...
"Realu, gdzie jesteś i dlaczego nie przyjechałeś na ten mecz"
Żartobliwe zdanie wypowiedziane kiedyś przez spikera brzmiało w jej głowie. Ale jej nie było do śmiechu.
Najchętniej rzuciłaby się na swoje łóżko i zalałaby je swoimi rzewnymi łzami. Przeżywała tą porażkę. Bardziej niż inne. W tym sezonie, jej klub miał pokazać, że Barcelona już nie istnieje, że już na zawsze straciła koronę i dominację w La Liga. Miał to zrobić. Sama nie wie, dlaczego się nie udało. Początek był cudowny, swoją grupę w LM wygrali bez problemu, w lidze nie tracili żadnych punktów. I wtedy coś pękło, udławili się przedwczesnym szczęściem, zignorowali rywali - nie wiedziała. Wiedziała, że stracili coś, co było z nich zawsze, a teraz się po prostu ulotniło. Kompleks Mou? Może. Ona też coś straciła. Straciła chęć do życia. Tak bardzo kochała tę drużynę, tak bardzo się z nią zjednoczyła. To było chore, ale dawało jej szczęście. Jak narkotyk, bez którego nie możesz żyć. Ona nie mogła żyć bez TEGO Realu, walczącego do końca. Ale musiała egzystować. Ziemia nie stanęła z miejscu, świat się nie skończył. Taka była prawda. Musiała dalej żyć. I pracować. Teraz była skazana na dwa wywiady. Z kapitanem pokonanych i ze zwycięzcą.
Najchętniej rzuciłaby się na swoje łóżko i zalałaby je swoimi rzewnymi łzami. Przeżywała tą porażkę. Bardziej niż inne. W tym sezonie, jej klub miał pokazać, że Barcelona już nie istnieje, że już na zawsze straciła koronę i dominację w La Liga. Miał to zrobić. Sama nie wie, dlaczego się nie udało. Początek był cudowny, swoją grupę w LM wygrali bez problemu, w lidze nie tracili żadnych punktów. I wtedy coś pękło, udławili się przedwczesnym szczęściem, zignorowali rywali - nie wiedziała. Wiedziała, że stracili coś, co było z nich zawsze, a teraz się po prostu ulotniło. Kompleks Mou? Może. Ona też coś straciła. Straciła chęć do życia. Tak bardzo kochała tę drużynę, tak bardzo się z nią zjednoczyła. To było chore, ale dawało jej szczęście. Jak narkotyk, bez którego nie możesz żyć. Ona nie mogła żyć bez TEGO Realu, walczącego do końca. Ale musiała egzystować. Ziemia nie stanęła z miejscu, świat się nie skończył. Taka była prawda. Musiała dalej żyć. I pracować. Teraz była skazana na dwa wywiady. Z kapitanem pokonanych i ze zwycięzcą.
Miała ochotę wymiotować
Na szczęście rozmowa z Ikerem przebiegła tak szybko, że nawet się nie zorientowała, a już dziękowała za udzielony jej wywiad. Pytania były takie same jak zawsze. Dlaczego się nie udało? Co teraz? Odpowiedzi również standardowe. Widać było, że i on chciałby teraz iść najzwyczajniej spać albo się upić. Mogłaby wyciągnąć z niego coś więcej, ale było jej go żal. Jako jedyny coś próbował robić będąc już na straconej pozycji. Pożegnała się i podeszła do Katalończyka, zdobywcy dwóch bramek i asysty do Messiego. Podeszła do szczerzącego się i szczęśliwego Fabregasa.
Pechowa "4"
- Witam, Paulina Pszczółkowska - dziennikarka telewizyjna. Mogłabym przeprowadzić z panem wywiad? - spytała, wymuszając sztuczny uśmiech na swojej twarzy.
- Tak, oczywiście. - za to na jego licach "banan" gościł już długo i był jak najbardziej autentyczny.
- Na wstępnie, gratuluję wygranej i świetnego meczu. Dwa gole i asysta przeciwko Realowi to coś niezwykłego.
- Dziękuję - teraz jego uśmiech przybrał na sile, co nieźle ją zaczęło wkurzać. - Tak, dla mnie to wielkie zwycięstwo i cieszę się, że miałem w nim tak wielki udział. Przeciwko Realowi zawsze trzeba grać na 100% i mi się to udało.
- Po bramce Higuaina w 16' Barcelona wyglądała na załamaną. Nic nie wskazywało na to, że strzelicie jeszcze 3 bramki.. - źle się czuła, najchętniej pobiegłaby teraz do toalety i zwróciła dzisiejsze śniadanie. Musiała to jednak wytrzymać.
- Tak, to prawda. Ale wtedy powiedzieliśmy sobie: "Kim my psia krew jesteśmy? Mamy grać jak Barcelona - do końca, cholera jasna!". I się udało. Mieliśmy trochę szczęścia, że Real nie wykorzystał swojej psychicznej przewagi. Teraz mamy tytuł i jesteśmy bardzo zadowoleni. - spojrzała swoimi smutnymi oczyma w jego, te śmiejące się. "<<Szczęście.>>. Brzmi znajomo. No tak, przecież wy zawsze macie szczęście." - oszczędziła tę uwagę. Była w pracy. Nie mogła tego zrobić. A tak bardzo chciała zmieść uśmiech z jego twarzy.
- Czy uważa Pan, że walka między Realem a Barcą już się skończyła? Że Duma Katalonii wróciła na tron? - nie miała zadawać tego pytanie. Było awaryjne. W razie gdyby... przegrali. Bo przecież mieli to wygrać, cholera.
- Nie, oczywiście, że nie. Real zawsze będzie niebezpieczny. Ale to też zależy od nich samych. Zależy, jak przyjmą porażkę. Mogą się poddać, chociaż uważam, że tak się nie stanie. Według mnie, w następnym sezonie, będą walczyć. Dlatego też my nie możemy zakrztusić się zwycięstwem i ciągle iść do przodu. -
Pocieszyło ją to, tak odrobinkę. Niby to było normalne, w końcu każdy mógł tak powiedzieć. Ale z ust egzekutora wszystko było dla niej o wiele cenniejsze. Znowu się uśmiechnęła. Tym razem szczerze. Zadała mu jeszcze kilka pytań, a następnie podała piłkarzowi rękę.
- Mógłbym teraz ja zadać Pani kilka pytań? - spytał, odwzajemniając uścisk.
- Dobrze. Może być. - odpowiedziała trochę speszona i wyłączyła dyktafon, działający od początku ich rozmowy.
- Jesteś madridistką, prawda? - zapytał z lekkim niepokojem z głosie. Jakby miał nadzieję, że odpowiedź będzie negatywna.
- Tak. - tym jednym słowem rozwiała jego wątpliwości.
- Dlaczego? - zdziwiło ją to pytanie, ale bez zastanowienie udzieliła odpowiedzi.
- Z tym trzeba się urodzić. Katalończyk tego nie zrozumie. - oznajmiła trochę niegrzecznie. Widać było, że się trochę tym przejął. To tak, jakby obrażała jego narodowość. Przynajmniej on to tak rozumiał.
- W takim razie dziękuję za udzielony wywiad. Do widzenia. - pożegnał się bez emocji. Skinął głową i ruszył w kierunku wyjścia, a ona stała tam nieruchomo, świadoma, że powiedziała coś niewłaściwego. Pierwszy raz jej się tak zdarzyło. Że nie pomyślała. "To przez tę porażkę.." - usprawiedliwiała swoje zachowanie.
Wolał nie imprezować. Miał powody do udania się w kierunku jakiegoś klubu, w końcu wygrana z Realem nie zdarza się codziennie. Jednak coś go tknęło, żeby sobie odpuścić. Zdąży jeszcze pochlać, po zakończeniu ligi. Ale teraz pojedzie do domu, pogada o meczu z Kasią. Ta na pewno rzuci się na niego, gdy ten przekroczy próg domu. Mała wariatka.
W pogodnym nastroju dodarł na posesję Holendra. Nie chcąc narażać się na przedwczesne ekscytacje Polki, wszedł niezauważalnie do salonu. To, co tam zobaczył, lekko go zaskoczyło.
- O! Cesc! W końcu się poznacie. - uśmiechnięta szatynka patrzyła to na nią, to na niego. Obydwoje stali zmieszani. Z osłupienia pierwsza wyłamała się blondynka.
- Tak właściwie, to my się już znamy.
__________________________________________________________
No to dodaję. Trochę spóźniona, ale jest : >
Co do odcinka, to chciałam zrobić to inaczej, ale nie wyszło, więc macie wersję zastępczą.
- Z tym trzeba się urodzić. Katalończyk tego nie zrozumie. - oznajmiła trochę niegrzecznie. Widać było, że się trochę tym przejął. To tak, jakby obrażała jego narodowość. Przynajmniej on to tak rozumiał.
- W takim razie dziękuję za udzielony wywiad. Do widzenia. - pożegnał się bez emocji. Skinął głową i ruszył w kierunku wyjścia, a ona stała tam nieruchomo, świadoma, że powiedziała coś niewłaściwego. Pierwszy raz jej się tak zdarzyło. Że nie pomyślała. "To przez tę porażkę.." - usprawiedliwiała swoje zachowanie.
~*~
Przez część rozmowy z Cesciem przeszła jej ta chandra, która towarzyszyła jej od ostatniego gwizdka sędziego. Poczuła się spokojna, już nie tak nieszczęśliwa. I sama to zepsuła. Tymi kilkoma słowami. Teraz szła struta w stronę domu przyjaciółki, u której zamierzała spędzić ten weekend. Nie może pokazać się jej taka zdołowana. Musi schować do wszystko gdzieś głęboko, żeby za nic w świecie nie wypłynęło na wierzch. Kiedyś do tego wróci. W jakiś gorszy dzień. Ale nie teraz. Później.
~*~
W pogodnym nastroju dodarł na posesję Holendra. Nie chcąc narażać się na przedwczesne ekscytacje Polki, wszedł niezauważalnie do salonu. To, co tam zobaczył, lekko go zaskoczyło.
- O! Cesc! W końcu się poznacie. - uśmiechnięta szatynka patrzyła to na nią, to na niego. Obydwoje stali zmieszani. Z osłupienia pierwsza wyłamała się blondynka.
- Tak właściwie, to my się już znamy.
__________________________________________________________
No to dodaję. Trochę spóźniona, ale jest : >
Co do odcinka, to chciałam zrobić to inaczej, ale nie wyszło, więc macie wersję zastępczą.
Mam nadzieję, że dobrą muzykę dopasowałam. Zawsze mam z tym problem ;)
Bye, bye : *
świetny rozdział :D
OdpowiedzUsuńNo to wiedziałam,że wykorzystasz Ramosa jako tego złego , no ale trudno. Czekam na next ;*
No to teraz już zamieszałaś. ; pp
OdpowiedzUsuńRozdział świetny. ; DD
Tylko dlaczego Real przegrywa aż 3:1 ? ; pp
;*
Ciekawie, ciekawie...
OdpowiedzUsuńNamieszałaś ostro. :)
"Czesio" zapewne urażony słowami Pauliny, czemu siędziwić, ja zareagowałabym podobnie. :D
Coś czuję, że ta przyjaźń między Kasią, a Pauliną jest narażona na lekkie zgrzyty, a sprawcą tego pewnie będzie Cesc. :)
Jeżeli są jakieś błędy to przepraszam, pisałam na telefonie. :)
Życzę weny! I mam nadzieję, że nowy rozdział pojawi się szybko.
Pozdrawiam!
PS Liczę jednak na to, że nowy pojawi się dziś, dlatego że jestem ciekawa rozmowy Cesca z Pauliną (albo wcale jej nie będzie, urażony Czesio pójdzie do swojego pokoju i zamknie drzwi na świat ) Lubię gdybać. :)
Jeszcze raz pozdrawiam!
Mam małe pytanie, w którym roku toczą się te wydarzenia?
OdpowiedzUsuńBo o ile dobrze pamiętam to taki wynik meczy Real-Barcelona był w 2011roku, a mecz Real-Arsenal, z którego wygrał Arsenal i dostał się do ćwierćfinału był w 2006. :)
Pytanie z czystej ciekawości. :) może ominęłam jakiś ważny fragment, który rozwiałby wszelkie moje wątpliwości.
Chyba, że wydarzenia nie dzieją się w bliżej określonym czasie. xD
Pozdrawiam! :)
Powiedzmy, że czasy są współczesne, 2012 rok. Po prostu lubię Arsenal, więc chciałam, żeby wygrał z Realem. A wygrana 3:1 Barcelony była mi potrzebna, ponieważ zależało mi, aby Cesc strzelił co najmniej 2 gole, ale nie chciałam, żeby tylko on pokonywał Casillasa. No i Gonzalo też musiał coś ustrzelić :)
UsuńMoje wszelkie wątpliwości zostały rozwiane. :)
UsuńWidać, że Ramos traktuje ją jak zabawkę, a Gonzalo właśnie wręcz przeciwnie.
OdpowiedzUsuńNo i ten wywiad Pauliny. Rozumiem rozgoryczenie, ale.... niby jest dziennikarką sportową, niby chce być profesjonalistką, a z drugiej strony takie coś w wywiadzie z piłkarzem innej drużyny. Tzn wiem ze to była już rozmowa po wywiadowa, ale mimo wszystko. Jestem ciekawa co wyniknie z tego spotkania u Kasi.
Jezu nie rób tego! Niech ona nie odbija tej drugiej Cesca.
P.S.
Jeśli masz ochotę to zapraszam na prolog na www.love-the-way-you-play.blogspot.com
Juhu. Już wchodzę :>
UsuńZapraszam na nowy rozdział na www.gunner-love.blogspot.com
OdpowiedzUsuńAle mam nadzieję, że Paulina nie będzie z Cesciem ? Bo jakoś bardziej by mi było na rękę, zeby był z Kaśką;-)
OdpowiedzUsuń( To są tylko moje przemyślenia, nie traktuj ich jako ataku, czy coś ! :) )
Czekam na kolejny
xx
Rozumiem bohaterkę, pamiętam jak sama strasznie przeżywałam przegraną Barcelony w półfinale Ligi Mistrzów (wstyd się przyznać, ale płakałam jak bóbr), czy przegraną Blaugrany w lidze, ale niestety jest ona dziennikarką sportową, przez co musi utrzymywać swoje nerwy na wodzy (choć jak dobrze wiemy - niewielu się to tak naprawdę udaje xD). Widać, że już nawiązała się jakaś nić porozumienia z Fabregasem i los już pcha ich w swoje ręce. c; To dobrze, bo po zachowaniu i niecnych zamiarach Ramosa przyda się dziewczynie jakaś dobra dusza. (:
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. xxx [ http://rok-w-raju.blogspot.com ]