Jechała taksówką do domu. Była zadowolona. Miała co najmniej 90% szans, że to ona właśnie zostanie dziennikarką sportową w madryckiej telewizji. Ale była też strasznie zmęczona. Chodzeniem po stolicy. I również z tego powodu niezmiernie szczęśliwa. A gdy pomyślała, że już niedługo będzie tam, razem z Kasią, mieszkać, ogarnęło ją takie uczucie, jakby ktoś gdzieś spełnij jej najskrytsze marzenie. I właściwie była to prawda.
Gdy dojechała, zapłaciła taksówkarzowi i skierowała się w stronę domu. Jak zawsze, w przypadku Kasi, wrota były otwarte. Weszła, zamknęła za sobą drzwi i, nie budząc nikogo, poszła do swojego pokoju.
~*~
Czym jest szczęście? Samo słowo ma na pewno pozytywne znaczenie. Ale czym jest? Nie można go dotknąć, chociaż istnieje. Czasem możemy je zobaczyć w drugiej osobie. Szczęście ma tak wiele znaczeń.
Wystarczy otworzyć pierwszą z brzegu encyklopedię, żeby zobaczyć, jak ludzie je pojmowali i pojmują. Nadal, na przestrzeni wieków. W teorii wszystko wygląda prosto, w praktyce zaś jest o wiele trudniej. Kiedyś szczęściem było, gdy przeżyło się zarazę dżumy czy głód. Teraz szczęście może oznaczać coś, co sprawia nam radość. Ale czy to co sprawia nam radość jest jednolite i jednakowe dla każdego z nas? Dla niektórych szczęściem będzie robienie tego, co jest ich powołaniem, przeznaczeniem. Dla innych to uczucie wiąże się z brakiem obowiązków i wygodą. Jeszcze inni tłumaczą szczęście jako życie z kimś, kogo się kocha. Dla kolejnych szczęście to spełnianie własnych marzeń. Krok po kroku. Nawet okraszone cierpieniem.
Jednak każde "szczęście" sprowadza się do jednego. Szczęśliwy człowiek to ten, który wstając z łóżka ma uśmiech na twarzy. Bo gdy śpimy, nie możemy udawać. Tylko wtedy jesteśmy prawdziwi.
~*~
Ona uśmiechała się całą noc. Katalońskie słońce świeciło cudownie, a ona poczuła, że jest tutaj szczęśliwa, cholernie szczęśliwa, i że nikt tego nie zmieni. Nie chodziło o to, że zakochała się w poznanym przed tygodniem piłkarzu. To była raczej fascynacja jego osobą. Znała go tylko z telewizji, uważała go za przystojnego, aczkolwiek zwyczajnego mężczyznę. Ale gdy poznała Cesca naprawdę, jej stosunek do niego zmienił się o 180°. Był czuły i romantyczny. Taki... idealny... dla niej. A teraz będzie z nim mieszkała. Postanowiła przedłużać swój pobyt z Barcelonie jak tylko się da. Znalazła pracę w szpitalu, więc miała wymówkę. Ale ważniejszym powodem był on. Była zdania, że żeby kogoś pokochać, nie wystarczy tydzień czy dwa. Trzeba się poznawać cały czas. Poznawać swoje wady i zalety. Poznawać siebie samego. Czy jesteśmy zdolni, aby pokochać tę osobę, pomimo jej wad. Bo przecież nikt nie jest perfekcyjny. Fakt, była zafascynowana Hiszpanem, ale to przecież nie skreślało możliwości bycia z nim. Chciała z nim spędzać jak najwięce czasu. Bo kto powiedział, że nie można skosztować szczęścia, gdy ma się je tuż przed nosem?
~*~
Ona również nie była mu obojętna. Była - tak jak powiedziała - inna niż wszystkie. Taka bezpośrednia, otwarta. Impulsywna, choć w jej przypadku ta cecha dodawała jej tylko słodkości. Ale nie tym go najbardziej oczarowała. Miała taką zaletę, której nie widział u żadnej innej kobiety. Nawet nie umiał określić słowami, jaka to cecha. Była szczęśliwa, chociaż nie miała powodu. Była szczęśliwa w chwilach, w których każdy byłby zły. Znał ją tylko tydzień, a czuł, jakby znali się od małego. Bardzo się zaprzyjaźnili. Nie wiedział, czy czuł do niej coś więcej. Wolał poczekać, aż Kasia sama wyśle sygnał, sprowokuje go. Wtedy nie zawaha się ani chwili.
~*~
A ona? Spełniała się w Madrycie. W telewizji sportowej. Czasem odwiedzała Kasię z Barcelonie, czasem ta druga tutaj, w stolicy. Mieszkała w małym mieszkaniu razem z koleżanką ze stacji. Szukała nowego lokum, większego, gdzie mogłaby zamieszkać razem ze swoją przyjaciółką. Wiedziała, że szatynka poznała jakiegoś piłkarza Barcelony... "Fabregasa, tak?". Ona jak na razie nie miała okazji się z nim spotkać podczas odwiedzin u Kasi, ale jakoś nie było jej do tego spieszno. "Pff, Katalończyk." - takie myśli chodziły po jej głowie. Kiedyś poznanie Dody było szczytem najskrytszych marzeń, a co dopiero hiszpańskiego piłkarza. Ale teraz? Teraz już nie, a to dlatego, że już po tygodniu pracy w Television Mediaset, dostała propozycję przejścia do Realu. Tak, TEGO Realu. Przedstawiciele klubu ze stolicy zobaczyli ją na meczu ligowym z Levante. Real wygrał, a ona była świetna. Jej wywiad ze zdobywcą hat-tricka - Benzemą, tak oczarował Real Madrid Television, że postanowili ją mieć u siebie. A ona zgodziła się od razu. Perspektywa obcowania z graczami, którzy byli uosobieniem jej największych marzeń ukazywała jej się w królewskich barwach - tych, które były w jej duszy i sercu. Obcowanie z nimi na co dzień, na każdym treningu, na każdym meczu, wywiady, reportaże. To był jak osobisty bilet do raju. Wygrana na loterii. Wybrana z tłumu innych dziennikarek takich jak ona. A jednak to nie one tu były, tylko właśnie Paulina Pszczółka. Ta wiadomość, ten fakt zajmował pierwsze miejsce w jej głowie. Była tak szczęśliwa. I tym swoim szczęściem postanowiła się dzielić całym światem. Zaczynając oczywiście od Kasi.
Późnym sobotnim porankiem wsiadła na pokład samolotu lecącego do Barcelony.
~*~
-Hej, kochana! Ale się za tobą stęskniłam. - tymi słowami przywitała się z szatynką. Mimo, iż była bardzo szczęśliwa tam, w Madrycie, w stolicy Katalonii zostawiła kogoś, bez kogo nie mogła żyć. Mimo odległości, która je dzieliła odwiedzały się, gdy tylko mogły. Były problemy. Z transportem (strajki na lotniskach), ale też ze znalezieniem czasu. Kasia pracowała w szpitalu, co wymagało od niej całkowitej dyspozycji czasowej i zapewniało częste wezwania w środku nocy, bo czyjś mały skarbek postanowił powitać ten świat.
Kochała to, całym sercem.
Ten weekend spędzony razem był cudowny. Obie były ostatnimi czasy bardzo radosne - każda z wiadomych sobie powodów.
Blondynka nie miała szansy go poznać. Był w Gijonie, gdzie w niedzielę mieli grać mecz przeciwko miejscowej drużynie. Wygrali go, a on sam strzelił gola i zaliczył asystę. Dziewczyny nawet nie poruszały tematu piłkarza. Paulinę niezbyt on obchodził, z resztą teraz była zajęta innymi rzeczami, a Kasia po prostu nie chciała. Nie umiała kłamać, ani udawać. Gdyby zaczęły rozmawiać o barcelońskiej "4" jej policzki okryłyby się rumieńcem, a ona sama byłaby zdemaskowana przez przyjaciółkę. Nie była pewna swoich uczuć, więc na razie nie chciała się z nikim nimi dzielić. "Powiem jej o nim, ale jeszcze nie teraz, nie tak szybko. Przecież muszę być pewna."
~*~
Minęli się. Ona w drodze na lotnisko, on - zmierzając do domu. Jechali w przeciwnych kierunkach, nieświadomi, że w bliżej nieokreślonej przyszłości ich drogi się spotkają i tylko od nich samych będzie zależało, co z tym fantem zrobić. Możliwość podróży ich wspólną ścieżką jawiła się coraz wyraziściej, mimo iż nawet się nie znali...
_____________________________________________________
No i jest. Trochę za bardzo fantazjuję, ale muszę, żeby akcja szła naprzód. Pisany na szybko, więc wybaczcie błędy, i to, że znowu za krótki. Za mało czasu na pisanie. ;/
Ale za to, będzie dużo odcinków : D <- mam nadzieję, że to dla Was dobra wiadomość.