- Po pierwsze, nie Abraham, tylko Ibrahim, głupku. Po drugie, żaden mój, bo my się tylko przyjaźnimy. - chyba nie do końca uwierzyła w ostatnie słowa przyjaciółki. - Yhy, przyjaźnicie. - powiedziała, stawiając wyraźny nacisk na "przyjaźnicie", co spotkało się, oczywiście, z dezaprobatą Kasi.
- Tak, przyjaźnimy. A po trzecie, nie do czasu jego powrotu, tylko do czasu, gdy znajdziemy sobie coś w Madrycie. Sama chciałaś tam mieszkać, a poza tym jakoś nie wyobrażam sobie naszych codziennych podróży z Barcelony do Madrytu. Tam będziemy miały pracę, a więc i mieszkanie. To był twój pomysł, pamiętasz ?
- Powoli zaczynam tego żałować. Ten dom jest taki piękny i wielki. - tu miała rację. Dom na prawdę był wielki - miał co najmniej 4 sypialnie, 4 łazienki, przestronną kuchnie, salon, przedpokój, a na dodatek wielki taras. Poza tym gust Holendra był na prawdę dobry. Styl całego domostwa był raczej minimalistyczny, a kolorami wiodącymi były biel, beż i brąz. Mimowolnie westchnęłyśmy. -Ej, a jak wy się w ogóle poznaliście? - z tej zadumy wyrwał pannę Moris głos przyjaciółki. -Kto? - odpowiedziała bez zastanowienia.
- Nie udawaj głupszej niż jesteś, kochana. Ty i ten twój Abi czy tam Ibi, jak się poznaliście ? - wytknęła język, za co dostała od dziewczyny w łeb. - Auu.. to bolało!
- Należało ci się! - odwdzięczyła się, więc właściwie mogła już zacząć swoją historię, której, o dziwo, nigdy jej nie mówiła. - Ogólnie rzecz ujmując, wszystko zaczęło się dzięki temu, że na naszym Euro byłam wolontariuszką. Na jednym meczu Oranje pomogłam mu coś tam znaleźć i uścisnąwszy mi dłoń w ramach podziękowania, włożył do niej kartkę ze swoim numerem... - zaczęła, z niemałym rumieńcem na twarzy. Nigdy nie lubiła opowiadać o własnych przygodach miłosnych, co jej najdroższa przyjaciółka chętnie wykorzystywała, mając przy tym z niej niezły ubaw.
-Uuu.. I co było dalej? - przerwała monolog szatynce. -Żadne "uuu..". Coś tam między nami zaiskrzyło, ale się skończyło. Z resztą sami ustaliliśmy, że związek na odległość nie ma sensu. A jak tam twoje serce? - i tu nie miała na myśli jej uczuć. Gdy leciały samolotem, Paulina dostała nagłych i silnych ataków w klatce piersiowej. Będąc dzieckiem, miała już takie problemy, jednak nie były one tak poważne. Na szczęście, miała przy sobie tabletki, które jej pomogły.
-Już lepiej. Moje serducho po prostu źle znosi turbulencje.
-Najważniejsze, że wszystko dobrze się skończyło. Może pojedziemy na jakieś zakupy? Dużo prowiantu to tu nie mamy - mówiąc to, pokazała jej, świecącą pustkami lodówkę. Z resztą nie było to dziwne. Afellay był w Gelsenkirchen od jakiegoś czasu, a jego dom w Barcelonie stał pusty. Oczywiście do teraz. Bo teraz mieszkały tu one. Jeśli chodzi o urządzenie mieszkania, Kasia dostała od Ibiego wolną rękę. Mimo, że będzie tu mieszkała zaledwie kilka tygodni, wolała zmienić co nieco - przynajmniej w swojej sypialni. Pomimo jej stosunkowo krótkiej znajomości z pomocnikiem Schalke stworzyła się między nimi wielka zażyłość. Ufali sobie, bo wiedzieli, że mogą. Znała jego sekrety, a on znał jej. Czasem żałowała, że im się nie udało. Ale wtedy zawsze uświadamiała sobie, że Ibrahim będzie jej przyjacielem. Najlepszym przyjacielem. I tego bardziej potrzebowała, aniżeli chłopaka. Jej miłością, aczkolwiek platoniczną, była Barca i to ona dawała szczęście, które tu w Barcelonie i teraz w 2012 roku będzie mogła pogłębić, i w jakiś sposób zmaterializować.
-Jasne, chodźmy. - wyrwała ją z zadumy fanka Madrytu. - No to przy okazji zobaczymy, co to miasto ma dla nas do zaoferowania. - dodała fanka Blaugrany, kierując się w stronę drzwi wyjściowych. - O, podbój Barcelony pierwszego dnia pobytu? Szalejesz kobieto!
~*~
-Nigdy więcej! Wiedziałam, że jest tutaj wiele zabytków i miejsc wartych odwiedzenia, ale żeby w jeden dzień wszystko to oblecieć?! Wykończysz mnie kiedyś. - zażaleń Pauliny nie było końca. Na swoją obronę Kasia mogła dodać, że nie było to wszystko, co chciała zobaczyć. Bo przecież nie postawiła stopy na największym stadionie świata. Jednak wiedziała, że dla niej byłoby to za dużo. Wróciły po kilku godzinach targając ze sobą kilka siatek pełnych żywności. Zbagatelizowała jej zarzuty, w końcu, zakupy same się nie rozpakują. - Chcesz wody? - próbowała ją jakoś udobruchać. Rozumiała ją. Była zakochana w stolicy Hiszpanii, nie Katalonii. Musiały ją nudzić spacery ulicami Barcelony, gdzie na każdym kroku widziała coś, co było znakiem rozpoznawczym Dumy Katalonii. Śpiewający hymn ludzie, herby, koszulki, a nawet barwy przypominały jej, że Santiago Bernabeu będzie musiało na nią jeszcze poczekać. Jako urodzone fanki futbolu kojarzyły każdy element tego świata z jakąś drużyną. Wpoiły to sobie, żyjąc swoimi ukochanymi klubami. Nie było to złe, chociaż czasem uciążliwe. Na przykład w takich momentach. Jednak za dużo zawdzięczały tym hiszpańskim potęgom, aby tak po prostu się ich wyrzec i z tego zrezygnować. - Jeszcze się pytasz ? Ja tu konam! A tak poza tym, to wisisz mi taką samą wycieczkę po Madrycie. - mówiąc to wypiła całe 250 ml zimnej wody. Szatynka usiadła obok niej na kanapie, wzięła gazetę do ręki i stwierdziwszy, że nic ciekawego z telewizji nie puszczą, skierowała się w stronę sypialni piłkarza, mając nadzieję, na znalezienie tam jakiejś koszulki do spania, gdyż przez swoje ciągłe zapominanie, nie wzięła własnej. - Choć spać. Jutro przecież jedziesz na rozmowę kwalifikacyjną do Madrytu. Lepiej żebyś wyglądała przekonująco. - rzuciła na odchodnym.
Gdy Kasia leżała już w łóżku, naszły ją dziwne myśli: "Co jeśli nie damy rady? Co będzie, gdy nam się tu nie uda? Nie chciałam wracać do Polski. Oczywiście kocham swój kraj, ale to z tym od zawsze wiązałam swoją przyszłość. A teraz bałam się, że przeze mnie ta bajkowa przyszłość może runąć. To ja w naszej dwójce byłam nierozważna i impulsywna. Wiele razy kłóciłyśmy się, jednak zawsze wracałyśmy i przebaczałyśmy sobie. Niestety czułam, że tu będzie inaczej. W Polsce zawsze był ktoś, kto po takich sprzeczkach przywoływał mnie do porządku. I to dzięki temu spokojnie myślałam na tym wszystkim, żeby w końcu dojść do wniosku, że te kłótnie nie mają sensu. Ale tutaj jesteśmy same." Chyba każdego nachodzą myśli, gdy akurat księżyc świeci na niebie, a nasze ciała spoczywają w ciepłym łóżku. Ona nie byłam wyjątkiem. "Mam zacząć życie od nowa, a rozmyślać o starych błędach!" - skarciła się w duchu. Tym razem postanowiła się tym wszystkim nie przejmować i zrobić to, co dziewczyna z sąsiedniego pokoju już dawno uczyniła. Po prostu zasnąć i przestań się martwić: "Bo jutro będzie wielki dzień. Jutro zacznę spełnianie swoich marzeń."
__________________________________________
Niezbyt mi się podoba, ale w następnym akcja się rozkręci i poznamy nowego bohatera ;)
Strasznie krótkie te odcinki, muszę nad tym popracować.
Miłego czytania, bye :*
Będzie Cescy? Jak tak to śmiało możesz liczyć na to, że będę czytać. :)
OdpowiedzUsuńNa razie zapowiada się ciekwie, a prepektywa kilku dni w domu Ibiego ^^ No no ciekawe co będzie dalej :)
informuj o nowościach i weny :* Plus idziesz w dobrym kierunku z pisaniem te opisy są dobre ;)
P.S. http://gunner-love.blogspot.com/ zapraszam na nowość